ZDJĘCIA:
|
Koniec listopada to czas kiedy większość wędkarzy już dawno schowała wędki głęboko na strychu, lub w piwnicy.
Jednak nie wszyscy! W myśl zasady, że pogoda na ryby może być dobra, albo bardzo dobra, dziś była dobra pogoda.
Kiedy spotkaliśmy się o 7.00 rano w Poznaniu było zimno, lecz pomimo bardzo złych prognoz nie padało i nie wiało i nikt nawet nie pomyślał żeby zrezygnować z wyjazdu.
Jedyną racjonalną decyzją, jaką podjęliśmy tego dnia było postanowienie aby zanętę i ziemię przygotować w ciepłej piwnicy, zamiast w lodowatej wodzie na łowisku.
|
Kręcąc zanętę skorzystaliśmy z kilkudziesięciu napoczętych paczek, których pełno u mnie w piwnicy po sezonie. Ponieważ przedmiotem naszych łowów miała być przede wszystkim płoć, zmieszaliśmy zanętę Gardons Marcela Van Den Eynde z Epiceine Sensasa w stosunku 3:1. Jako atraktor poszła wanilia Jaxona.
Na 3 osoby przygotowaliśmy 1500g suchej zanęty, co w zupełności wystarczyło na całe łowienie.
Jednak nie zanęta miała największe znaczenie. Podstawą o tej porze roku jest odpowiednio przygotowana ziemia z jokersem.
Zamierzaliśmy łowić na rzece Wełnie w miejscowości Rogoźno, gdzie uciąg oscylował w granicy 3-5g, dlatego pomieszaliśmy 2paczki gliny wiążącej Wojziem, z dwoma paczkami czarnej gliny rozpraszającej Wojziem. Wszystko dokleiliśmy bentonitem, którego zużyliśmy 0,75kg na 8kg gliny.
Dodając bentonitu do ziemi należy pamiętać, żeby dodawać go małymi porcjami,
intensywnie mieszając. Takie postępowanie zapobiegnie powstawaniu grudek, które w naszej mieszance są nieporządane.
Po dodaniu bentonitu mieszanki nie trzeba było dodatkowo dowilżać, gdyż glina była w naszym przekonaniu dostatecznie spoista, aby odpowiednio uwalniać joka w łowisko.
Ostatnią czynnością było rozproszenie jokersa i dodanie go do gliny.
Aby jok dobrze trzymał się w glinie i nie powodował jej zbyt szybkiego rozpadu , można go rozproszyć bentonitem. Jest to doskonałe rozwiązanie, gdy dodajemy jokersa do zanęt, czy glin na uciągi. Należy jednak pamiętać, że po rozproszeniu bentonitem, jokers musi natychmiast trafić do gliny, lub zanęty! W przeciwnym razie bentonit dostanie wody z jokersa i powstaną bryły jokersa, które moża jedynie wyrzucić.
My jokersa dodaliśmy już na łowisku.
Wróćmy jednak do zanęty.
Sama mieszanka była zbyt jasna i zbyt lekka, dlatego dodaliśmy do niej naszej gliny (bez jokersa).
Tutaj kolejna ważna uwaga: ziemi dodajemy zawsze do zanęty, która jest lekko przmoczona. To zagwarantuje nam, że kule nie będą się rozpadać z powodu przesuszenia.
Kiedy ruszyliśmy w stronę Rogoźna, zadzwonił Marek, który poinformował nas, że w Rogoźnie sypie śnieg,tak że świata przez niego nie widać.
W żaden sposób nas to nie zniechęciło!
Zbliżając się do łowiska rzeczywiście zaczęło padać, gdzieś w okolicy Murowanej Gośliny, a w Rogoźnie padało całkiem solidnie.
Nic to jednak. Podjechaliśmy do Marka, który był naszym przewodnikiem i za nim pojechaliśmy na łowisko.
Ostatnim etapem naszej podróży było 200m przez podmokłą łąkę ogrodzoną pastuchem elektrycznym. Właśnie tam kolejny raz przekonaliśmy się że nasze Rivy nie są najlżejsze na świecie, i że w naszych pokrowcach mogło by być mniej wędek.
|
Całą zanętę i glinę postanowiliśmy podać z kubeczków. To gwarantowało maksymalną precyzję, bardzo ważną przy bardzo mało ruchliwych rybach
Każdy z nas położył 5 kul ziemi z zanętą oraz 8kul ziemi z jokersem.
|
|
|
W końcu dotarliśmy nad sam brzeg.
Wełna - niewielka rzeczka, około 15m szerokości, dość malowniczo wijąca się wśród łąk. Zajęliśmy stanowiska poniżej jakiegoś dopływu, gdyż tam było najgłębiej. Podobno w zimnych porach roku głębsze miejsca mają lepsze wzięcie wśród ryb... |
|
W końcu gruntowanie. Głębokość około 1,2m, uciąg 3-5g.
Stosowaliśmy zarówno bombki, jak i listki, w gramaturze 4-5g.
Zestaw najprostszy z możliwych: łezka, z śruciną 20cm poniżej. Dalej 20cm przypon z ochotkowym haczykiem.
|
Brania zaczęły się już 10 minut po zanęceniu i ryby brały przez około godzinę. Były to przede wszystkim płocie i okonie. Zdarzył się również jeden jelec.
|
|
Po godzinie brania zaczęły słabnąć, pomimo że donęcaliśmy zarówno ziemią, jak i zanętą. Po 2 godzinach brania prawie całkiem ustały.
Łowiliśmy jeszcze pół godziny, lecz w tym czasie padły jedynie 3 okonie.
W końcowym rozrachunku najlepiej wypadli Paweł i Marek, gdyż w ogóle nie łowili.
My byliśmy przemarznięci na kość. Ryb zdecydowanie najwięcej złowił Paweł
(poniżej zdjęcie jego połowu).
Piękne płocie, jak na tę porę roku.
Za tydzień też się wybieramy...
| |
|
|
|