Warning: include(head.php): failed to open stream: No such file or directory in /relacja.php on line 56

Warning: include(head.php): failed to open stream: No such file or directory in /relacja.php on line 56

Warning: include(): Failed opening 'head.php' for inclusion (include_path='.:/:/usr/local/php56/lib/pear') in /relacja.php on line 56

ZDJĘCIA:


Wykradanie ryb spod drugiego brzegu
Wykradanie ryb spod drugiego brzegu
2009-11-20, Poznań                     
rz.Cybina, Poznań

Maver 421 T.Horemski

















Jakiś czas temu popularny w naszym środowisku był materiał z Alanem Scotthorn, w którym to pokazywał jak "podkradać" klenie spod drugiego brzegu. Określenie to bardzo szybko stało się popularnym żartem w naszym środowisku wędkarskim i każdemu kto nie połowił ryb w zawodach zadawaliśmy pytanie czy próbował podkradać klenia spod drugiego brzegu.

Kiedy przyjechałem nad brzeg Cybiny i zobaczyłem jej poziom od razu przypomniało mi się to określenie, wywołując lekki uśmiech na twarzy. Rzeka w tym miejscu bardzo zarosła latem i teraz, jesienią przy wysokim stanie wody miała około 14m szerokości, a oba jej brzegi porastały wchodzące w głąb wody trawy. Ryby z Warty, wypędzone bardzo silnym nurtem, gromadnie weszły w Cybinę, jednak trzymały się brzegów, blisko roślinności, która chroniła je przed silnym uciągiem panującym na środku kanału. Stanąłem więc przed wyborem, czy łowić wędką czterometrową, czy pełną trzynastką. Oczywiście mając jako priorytet trening, wybrałem wykradanie ryb spod drugiego brzegu. I choć wiedziałem, że na raczej nie będą to klenie, o które raczej ciężko w tej okolicy, to po cichu mocno liczyłem na jazie, które wiosną szalały w tej części rzeki zrywając liczne przypony.

Niestety jazie nie brały, a zadowolić musiałem się płotką, która brała na tyle dobrze, że nasz wyjazd mogę uznać za bardzo udany, zwłaszcza jak na listopadowe warunki.


Tomek & Maik

Maik FiebigMoim współtowarzyszem był Maik, kolega z Niemiec, który był akurat przejazdem, a że łowienie ryb jest również jego wielką pasją, nie trzeba go było zbyt długo namawiać. Wsiedliśmy do auta i po 10 minutach byliśmy nad wodą.

Ponieważ Maik nie miał swojego sprzętu, łowiliśmy na zmianę moją wędką, siedząc na koszu po 6 minut. Trening rozpoczęliśmy bardzo późno więc mieliśmy około 3 godzin do zapadnięcia ciemności, dlatego trzeba było się spieszyć.

Tomek & Maik

Dodatkową atrakcją było dla mnie łowienie moją nową wędką Maver 421, która po raz pierwszy łowiła na uciągu. Test na pewno zdała, zresztą jak mogła nie zdać kiedy ja przesiadłem się na nią z modelu o 4 półki niżej. Niemniej jednak wędka jest super jeśli chodzi o parametry, a w szczególności sztywność. Maik również chwalił ten kij, operując nim na przemian ze mną.

421 Tomek & Maik

Maik>
Gruntowanie poszło bardzo sprawnie. Pod spławikiem miałem 265cm, a uciąg określiłem na 12-15g, jednak zmniejszyłem gramaturę spławika do 8g, aby przynęta zachowywała się jak najbardziej naturalnie, a spławik nie był aż tak mocno wyczuwalny. Dno było płaskie, bez jakichkolwiek uskoków, co w moim przekonaniu jest optimum na tego rodzaju łowisku, jednak schodziło lekko w kierunku środka rzeki, ze spadem około 8cm na jeden 1m. Taki spadek jednak nie powinien spowodować toczenia się kul, dlatego pozostałem przy swoim założeniu podkradania ryb spod drugiego brzegu.

421
Do wody poszło 10, średniej wielkości kul gliny z zanętą. Mieszanka bardzo uboga, żeby nie przekarmić ryb i bardzo mocno sklejona za razem, aby nie odpłynęła zbyt szybko.

Skład mieszanki to 3 dwukilogramowe paczki gliny rozpraszającej Wojziem, doklejonej 400g Bentonitu, tej samej firmy. Wszystko bardzo dobrze wymieszane i przesiane przez 3mm sito. Do gliny dodałem 500g zanęty Sensas Gros Gardons, z dodatkiem 100g Mąki piernikowej i 50g kleju Supermocnego Lorenca. Przed dodaniem do gliny całość lekko domoczyłem.

Maik Nieodzownym dodatkiem do zanęt na wody płynące jest oczywiście mięsko. 0,25l pinki i 0,25l jokersa były dopełnieniem mojej zanęty, która jak się później okazało całkiem nieźle smakowała rybom.

Łowiliśmy przede wszystkim na pinki: pojedyncza, lub podwójna na bardzo małym haczyku nr 16 - 20. Najlepszy haczyk na takie warunki to taki, który ma okrągły łuk kolankowy i dość długi trzonek. Ja używam haczyków Maver 1041, lub Owner 53938; choć taki kształt haczyka mają w swej ofercie praktycznie wszystkie, lepsze firmy wedkarskie. Sam sposób założenia robaka nie miał większego znaczenia, bardziej uwagę zwracaliśmy na wygląd robaka, którego staraliśmy się zmieniać za każdym zarzutem.

Dość istotna była technika prowadzenia zestawu. Hamowany przez trzciny i trawę uciąg wody pod drugim brzegiem był przy samym dnie nieco wolniejszy, niż przy powierzchni, dlatego należało tylko lekko wstrzymywać zestaw, aby przynęta zachowywała się jak najbardziej naturalnie. Przynętę trzeba było prowadzić równomiernie, bez agresywnych wstrzymań i popuszczeń zestawu. Wtedy płotki brały najlepiej, niestety bardzo ciężko było się wstrzelić i określić tą właściwą prędkość prowadzenia zestawu.

Ostatnie ryby złowiliśmy już po zmroku, a brania odczytywaliśmy raczej sercem niż okiem i całe szczęście, że nie mieliśmy świetlików, bo łowilibyśmy pewnie aż do północy.

Efekt naszych zmagań był zadowalający. Około 8kg ryb złowionych przy siąpiącym deszczu i niskiej temperaturze to naprawdę dobry wynik.

WSZYSTKIE RYBY WRÓCIŁY DO SWEGO NATURALNEGO ŚRODOWISKA.
Tomek





Uczestnicy: